Rewelacyjne przyspieszenie jest naturalną konsekwencją umieszczenia mocnego silnika za tylną osią, który dociska tył samochodu podczas startu. Jednocześnie poprawia też dociążenie kół podczas zwalniania. Dlatego 911 zawsze miała krótszą drogę hamowania od konkurentów. Niestety taka konstrukcja wiąże się z wyjątkową niechęcią do skręcania. Jeśli dołożymy do tego efekt turbodziury, okazuje się, że mamy do czynienia z jednym z najbardziej wymagających samochodów lat 80. Kiedy jednak z umiarem obchodzę się z gazem, pojawia się drugie oblicze Turbo. Zawieszenie jest całkiem komfortowe, a silnik wcale nie ryczy tak głośno, jak można by się spodziewać po jednym z najdynamiczniejszych, seryjnie produkowanych samochodów tego okresu. Turbo jest zdecydowanie mniej rasowe od Carrery RS.
Taka koncepcja spodobała się wielu krezusom lat 80., którzy w komforcie toczyli się pod dyskotekę. A jeśli zaszła taka potrzeba, przy starcie spod świateł upokarzali kierowców takich wozów jak Lamborghini Countach z czterolitrowym V12 o mocy 375 KM czy samochód służbowy policjantów z Miami-Ferrari 365 Daytona (4,4 l, V12). Nic dziwnego, że Porsche Turbo było ulubionym samochodem czarnych charakterów, traktujących jak wyzwanie jego trudne do okiełznania ego. W USA nosicielom złotych łańcuchów spodobał się model ze ściętym nosem (Flatnose, 930S). Tę wersję, która wpisała się w modę dyskotekową lat 80., szczególnie upodobali sobie szefowie karteli narkotykowych na Florydzie. Spośród 984 wyprodukowanych egzemplarzy wiele zostało rozbitych, ale pewnie znajdą się jeszcze takie, które przykrywa gruba warstwa kurzu w magazynie Agencji Antynarkotykowej DEA na Florydzie.